Trochę smutne ale mam nadzeje ze sie spodoba
L.S
-------------------
Bohaterowie :
Mieli wyjechać. Ona i jego dziecko. Hermiona i dziecko Dracona, syn Hermiony. Autokar już stał.
- Mugole?- zapytał arystokrata bojąc się o dziewczynę z synem.
- Tylko tam będziemy bezpieczni – mówiła, nie chciała tego robić. Wolałaby zostać z Draco, ale niestety...
- Mam złe przeczucia, Hermiona nie jedź - błagał chłopak niestety na próżno. Dziewczyna zaczęła płakać. Ich wspólne życie musi dobiec końca, inaczej cała trójka może zginąć. Pieprzeni Śmierciożercy. Hermiona wolno weszła, ale szybko zeszła, równie szybko pocałowała ostatni raz chłopaka i znów weszła do autokaru. Przy odjeździe cały czas patrzała się na Draco, a on na nią. Gdy był już poza zasięgiem jej wzroku, zaczęła rzewnie płakać. Po jakiejś godzinie, znajdowali się na jakimś bezludziu. Nagle autokar zatrzymał się na środku drogi. Hermiona nie wiedząc co się dzieje, spojrzała na kierowcę, lecz mogła już tylko usłyszeć gwizd teleportacji. Czarodziej. Nagle usłyszała huk pękających szyb. Ktoś zaczął strzelać. Hermiona w pierwszy odruchu zakryła chłopca. Dorze zrobiła. Słyszała wrzask ludzi... A potem ciemność ...
--------
Draco siedział niespokojnie na śniadaniu z Lordem Voldemortem.
- Podajcie Draconowi gazetę – mówił powolnie Czarny Pan, a jakiś sługa wykonał zadanie.
Draco zdziwionym wzrokiem przeczytał nagłówek artykułu.
"Mugoslki autokar zaatakowany przez śmierciożerców, znajdowali się w nim czarodzieje".
Draconowi zabrakło tchu, ale nie dla tego po sobie poznać. Czytał dalej.
" w zaatakowanych pojeździe znajdowała się dwójka czarodziejówi i mugole, co śmierciożercy mieli nam do powiedzenia tym czynem?"
Draconowi chciało się płakać. ale musiał czytać dalej. Okazać silę. Już wiedział, co chcieli powiedzieć śmierciożercy.
- Nie wolno dotykać szlam, Draconie. Ubrudziłeś się szlamem - prawie krzyczał Voldzio. Draco wiedział, że Czarny Pan dowiedział się o dziecku. Ale cóż on miał zrobić? Kocha ją. To znaczy kochał, bo teraz pewnie nie żyje.
- Ja wyjdę – powiedział i wstał, zanim ktokolwiek się sprzeciwił. Odwrócił się i rzucił Avadę na Czarnego Pana. Ten po zielonym świetle padł na ziemie bez ruchu. Draco Malfoy go zabił. Ale to go nie obchodziło, musiał znaleźć ciało ich syna i Hermiony. Teleportował się na miejsce zbrodni. Zobaczył policję. Czarne worki. Boże...
- Wpuście mnie! Tam była moja żona i dziecko ! - skłamał Draco, inaczej by go nie wpuścili na ocenienie zwłok jednak usłyszał inny głos.
- Draco! Jaka żona?- zapytała Hermiona ze łzami w oczach, oczywiście ze wzruszenia .
- Co? Hermiona?- zapytał oraz podbiegł do niej, przytulił i wycałował nie przejmując się nikim.
- To ty - wtulił się w dziewczynę - myślałem ze nie żyjesz, Czarny Pan podał gaze… - i tu się zatrzymał - A gdzie jest...?- nie skończył, bo zobaczył małego blondaska na podłodze, siedzał i płakał.
- Co się stało ?- znów pytał Draco.
- Nic - odpowiedzi mały i znów zapłakał.
- Ale Scorp, czemu płaczesz? - zapytała Hermiona
- Bo tatuś pewnie zaraz zniknie - płakał mały, a Hrmiona nie mogła nic zrobić, bo też uważała, że on zaraz zniknie. Będzie musiał wrócić do Śmierciożerców.
- Wcale nie, mały. Wiesz, powiem ci, że twój tatuś zabił właśnie Panal, który kazał mu zostawić dwa największe skarby jego życia. Teraz zostanę z wami na zawsze – mówił, a Hermiona znieruchomiała.
- Zabiłeś? - zakręciło jej się w głowie
- Tak – ale on nie był przerażony, był zachwycony - będziemy razem na zawsze – mówił.
- Ale Draco? A twoi rodzice?
- Już się nie nazywam Malfoy! Nie chcę być Malfoyem! Mogą mnie wydziedziczyć, jeśli chcą. Damy sobie radę, bo mam ciebie i tylko ciebie kocham! No i mojego syna oczywiście...