Przepraszam za takie przerwy.
Tekst zabetowany.
Miłego czytania....
- Ty nic nie rozumiesz! - krzyknął na profesora - Muszę to zrobić - już bardziej przerażony, niż zły mówi - muszę - już prawie płacze - inaczej on zabije mnie - płacze.
Hermiona nigdy w życiu nie wiedziała, że będzie widziała scenę poruszenia u jej największego wroga - Dracona Malfoya. Draco, który płacze. Nigdy nie chciała go takiego zobaczyć, a jednak tego dnia była prawie uśmiechnięta, gdy widziała porażkę wroga. Miał to zrobić, ale był za słaby
- Draco! Zrób to! Szybko! - ponaglali śmierciożercy
- Avad.... - zaczął Draco, a Hermionie prawie wypadła różdżka z dłoni. Zrobi to!? Zrobi! Ale Draco nie dokończył zaklęcia. Upadł na ziemie.
- Co za mięczak! - krzyknęła Bellatrix, unosząc różdżkę
- Stój! Ja to zrobię - mówi Hermiona spokojnym głosem i szybko wypowiada śmiercionośną formułkę.
- Avada Kedavra! - za barierkę spada martwy profesor. Hermiona go zabiła. I nie miała z tego powodu wyrzutów. Dlaczego ? Zawsze to chciała zrobić. Zawsze była po stanie Czarnego Pana. Była szpiegiem w Zakonie. Udawała przyjaciółkę Pottera i to najlepszą. Teraz nareszcie mogła zabić człowieka, którego nienawidziła. Harry pewnie się załamanie a ona będzie musiała udawać dalej. Całe jej życie to kłamstwo.
***
Wszyscy myśleli że to śmierciożercy zabili Dumbledore’a. I mieli rację. To śmierciożerczyni, Hermiona zabiła profesora. Ale udawała, dobrze, że nikt nie zauważył.
***
- Nie pomogę ci, Harry! - wściekała się Hermiona. Jej prawdziwa osoba miała dość udawania zawsze uśmiechniętej, dobrej i mądrej Hermiony.
- Hermiono, ale jesteś moją najlepszą przyjaciółką! - prosił Harry
- Znajdź sobie nową - i takim sposobem Hermiona pierwszy raz nie pomogła Harry'emu i Ronowi. Przestali być paczką, przestali być przyjaciółmi. Hermiona od razu udała się do Czarnego Pana. On nigdy jej nie przerażał. Ona traktowała go jak ojca. Zaraz, przecież on nim jest. No tak zapomniałam, że Hermiona to nie Granger, tak jak brzmiał jej kryptonim, tylko Riddle. Córka Toma i Bellatrix Riddle. Czy to nie zaszczyt? Oczywiście, że tak! Bellatrix zabiła Syriusza i wielu innych, Hermiona – Albusa, a Tom zabił rodziców Harry’ego i teraz ma zamiar zabić samego Pottera. Wspaniała rodzina mieszkała u Malfoy’ów. Oni tak bali się Voldemorta, po tym jak ich syn spaprał tak ważną sprawę, że udostępnili swój dom.
- Tato! - przywitała się z Voldemortem Hermiona
- Miałaś tak do mnie nie mówić, podła dziewucho!- krzyknął wysoki mężczyzna, odziany w długie szaty
- Tak wiem tato, też cię kocham - odpowiedziała Hermiona, ignorując słowa ojca, on się z nią tylko droczył, bo od razu na jego twarz wkradł się cień uśmiechu, a raczej grymas, który miał go przypominać.
- Dobrze ci idzie, tato ale to nadal nie uśmiech - a Voldemort pozbył się skurczu, rozmasowując twarz
- Córcia, ale to boli!
- Wyobraź sobie, że ja to miałam codziennie się uśmiechać! - z pretensją w głosie kontynuowała Hermiona - gdzie Malfoy’owie?
- Hermiono...- westchnął Tom, ale zaraz po tym, jak zobaczył minę córki, szybko odpowiedział wystraszony (kto by się spodziewał, że Voldzio boi się czegoś? A szczególnie Hermiony, jego własnej córki, co?) - wyszli, jest tylko Draco na górze, chyba w twojej sypialni - powiedział i gdy zobaczył, że jego córka idzie poznęcać się nad Malfoyem, dumnie wypiął pierś.
Hermiona dobrze wiedziała, że Draco Malfoy boi się jej całej rodziny, szczególnie jej, dlatego uwielbiała go straszyć. Stał się jej prywatna zabawką.
- Draco – powiedziała przy wejściu, szczególnie go tym zaskoczyła
- Taaaak?- zapytał cicho przerażonym głosem. Odkąd nie wykonał swojego zadania (czytaj nie zabił Dumbledore’a) był pośmiewiskiem śmierciożerców, Riddle’ów i wszystkich dookoła. Nie chodził do szkoły, bo za swoje czyny siedziałbyw lochach. Aż do dnia, gdy Hermiona przypomniała sobie tamtą sytuację. Jaki on był słaby! Śmiała się z niego. Jego maska mężczyzny spadła na całe życie. Jej wróg w więzieniu,to był cudowny widok, ale lepiej było, jak był jej prywatną zabawką (bez zboczeń proszę!) Ona się nad nim znęcała. Wypomniała mu jego wszystkie błędy. A on mógł tylko patrzeć i płakać. Strach i łzy to był cudowny widok dla Hermiony, dlatego postanowiła wykorzystać Malfoya. Gdy była w szkole, Draco pomagał skrzatom i miał takie same prawa jak one. Jednak gdy jego pani: Hermiona wracała do domu, stawał się jej zabawką i nie mógł się jej przeciwstawić.
- Pamiętasz jak to nie zabiłeś Dumbledore’a i ja to robiłam?- pytała Hermiona
- Tak - mówił cicho, skulony w rogu pokoju
- Jesteś słaby, Draco! Słaby i beznadziejny! – krzyczała, a on z bezsilności miał się znów rozpłakać - tylko mi tu nie rycz, to nie ty udawałeś przyjaciółkę Pottera!
- Ja musiałem udawać ciebie – powiedział. Te słowa zdziwiły Hermionę. Draco przenigdy nie odzywał się w takich sytuacjach. Nigdy. A tu nagle zarzucił jej, że on miał niby gorzej, niż ona. Nie, to nie prawda!
- Jak śmiesz ? Jak możesz coś takiego mówić!? Ja cię uratowałam przed torturami, a nawet śmiercią, a ty mi tu kłamiesz!? Poniesiesz za to karę, nie dostaniesz dziś jedzenia! Może umrzesz z głodu - krzyknęła Hermiona, a Draco nagle poczuł strach. Nienawidził sytuacji, w której Hermiona go karała. Zaczął skamleć.
- Nie, błagam! Przepraszam! – mówił, ale Hermiony to nie przekonało.
- Nie będziesz mi mówił, że musiałeś udawać mnie! Ty taki byłeś, ale zamiast zostać taki, to się zmieniłeś! Na gorsze, Draco! Jesteś beznadziejny! – krzyczała, a on płakał. Był bardzo słaby. Odkąd Hermiona go męczyła, nie mógł spać, jest słaby, nie widuje się z rodzina, bo Malfoy’owie już nie szanują swojego syna. Jest najsłabszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek Hermiona widziała. To samo mówił Riddle. Że zawiódł się na Draconie i dlatego Hermiona go gnębi.
- Gdybyś taki został, gdybyś został twardy! Nigdy nie musiałbyś tu siedzieć, ty idioto! - krzyczała dalej Hermiona.Była już na tyle wściekła, że uderzyła Dracona. Nie zdziwiło go to, przecież Hermiona bardzo się cieszyła, gdy go biła. Oprócz upokorzenia i bólu psychicznego, zostawiała na nim urazy fizyczne. Raz złamała Draconowi palce, gdy była wściekła, gdyż ten próbował uciec. Wtedy zostawiła go ze złamanymi palcami przez trzy dni. Draco był wrakiem człowieka. Odkąd nie wykonał swojej misji. To był jego najgorszy dzień w życiu. Pamiętał, co Hermiona mu obiecała,gdyby wykonał zadanie. „Może się z tobą umówię, gdy go zabijesz”.
Tyle, że Draco tego nie zrobił. Hermiona na początku obraziłasię na niego, ale potem przypomniała sobie o tym, iż jest córką Czarnego Pana i ma nad Draco kontrolę.
- Jesteś beznadziejny, Draco! A mogłam z tobą chodzić - krzyknęła Hermiona i wtedy dotarło do niego, co ona mówi. Była w nim zakochana, a on spaprał sprawę. Ona chciała z nim chodzić, a teraz się na nim wyzywa, bo nie mógł tego zrobić. Dziwne, ale to Hermiona. Tego nie mógł się spodziewać. Hermiona zawsze była inna. I nagle przed oczami miał kilka sytuacji z jego dzieciństwa, spędzonego z Hermioną. Gdy biegali za rękę po polach, gdy śmiali się ze szlam, gdy czytali wielkie stare księgi głowa w głowę, gdy tańczyli, bawili się, biegali i śmiali się całe dzieciństwo. Zrozumiał to tak późno. Za późno...
- Hermiono - zaczął delikatnie, chciał się jej zapytać, czy jego domysły są prawdziwe
- Zamilcz! - krzyknęła, była strasznie zdenerwowana
- Byliśmy kiedyś przyjaciółmi - chciał przypomnieć jej stare dobre czasy, ale to tylko rozwścieczyło dziewczynę.
- Kiedyś, Draco! Kiedyś! Kazałam ci zamilczeć, ty się mnie nie słuchasz, głupcze! Spie***laj!- krzyczała, na ogół Hermiona nie przeklinała, jak już, to musiała być bardzo, ale to bardzo zła dlatego, Draco ukłonił się i wyszedł z jej Komnaty. Dziewczyna zaczęła strzelać zaklęciami w różne obiekty ze złości. Gdy w końcu się wyżyła i zobaczyła, że jego nie ma już w pokoju, zaczęła płakać. Była zdruzgotana. Jej maskotka, zabaweczka miała racje. On udawał ją teraźniejsza, złą, niedobra, podłą, a ona ich z przeszłości. Byli przyjaciółmi, dopóki jej tata nie zaczął faworyzować Dracona. Mężczyźni. Potem w szkole musieli udawać wrogów i nimi się stali. Hermiona zmieniła się w podłą osobę. Do 6 roku jeszcze potrafiła kochać go, w najgłębszych odłamki swojego serca, ale gdy nie zabił... Nie potrafiła dłużej udawać dobrej. Znęcała się nad Draco za to, czego nie zrobił. Uważała to za dobro to, że Voldemort miał go zabić, a ona oszczędziła mu życie. Gdy się nad nim znęcała, gdy zastawiała go u siebie w pokoju, czuła, że ma nad nim władzę. To lubiła. Patrzeć, jak cierpi. Miała to po matce, albo po ojcu. Zaczęła wspominać, jak to kiedyś było, gdy byli przyjaciółmi. . Gdy biegali za rękę po polach, gdy śmiali się ze szlam, gdy czytali wielkie stare księgi głowa w głowę, gdy tańczyli, bawili się, biegali i śmiali się całe dzieciństwo. To była prawda o nich, ale tego nikt nie mógł wiedzieć. Ona musiała, b jest córka Voldemorta, a Draco słabeuszem. Inaczej zabiliby i Hermionę i Draco. Hermionanigdy nie pozwala sobie na łzy. Były one oznaką słabości, Draco mógł płakać całe dnie, bo miał powody. Nagle do jej pokoju wtargnęła Bellatrix.
- Nie wolno ci płakać, Hermiono - powiedziała spokojnie iwyszła. Hermiona szybko obtarła łzy. Dobrze wiedziała, że nie może. Matka dała jej to do zrozumienia, gdy była mała. Karała ją, gdy ona płakała. Bolało, ale za to wyrosła na złądziewczynę i o to chodziło. Wiedziała, że musi zrobićprzedstawienie dla mamy i taty. Jaka ona to jest zła dla Draco. Byli z niej wtedy tacy dumni.
Ogarnęła się i zmieniła szaty na typowe czarne suknie (podobne do tych co nosi jej matka) i zawołała Draco.
- Przedstawienie czas zacząć, matole - powiedziała i zanimzeszła, schodząc zepchnęła chłopaka tak, by się potknął i wywrócił na schodach. Oczywiście na parterze oglądało to przedstawienie kilku śmierciożerców oraz rodzice Hermiony.
- Szybciej, ślamazaro - powiedziała Hermiona, popychając brutalnie Draco
- Powinniśmy szanować czystość krwi - powiedziaładonośnym głosem, tak, by wszyscy ją usłyszeli - jednak niektórych z okazów - i tu popatrzyła na Draco z pogardą - nie powinniśmy szanować w ogóle - i tu zepchnęła Draco tak, że przeleciał przez całe schodu, lądując pod stopami Bellatrix- niektórzy na to zasłużyli! Niewykonanie zadania tak może się dla was wszystkich skończyć - mówiła przetaczającym głosem Hermiona, patrząc w oczy wielu śmierciożercom - Crucio! - rzuciła zaklęcie na leżącego Dracona, a matka o miało nie pękła z dumy do córki. Zaklęcie trwała krótko, ale wystarczająco długo, by wystraszyć innych i, żeby rodzice byli dumni.
Gdy przedstawienie się skończyło i Hermiona zeszła ze schodów, śmierciożercy zaczęli klaskać Hermionie.
- Chyba powinienem się bać, że ktoś zabierze mi moją rolę - rzekł Tom, prawie uśmiechnięty do córki
- Owszem, tato – powiedziała i przytuliła się do matki oraz przelewitowała nieprzytomnego chłopaka do swojego pokoju. Nie zamierzała go głodzić, po tym co wyprawia na schodach przeszła jej chęć karania go. To była jego kara. Gdy leżał na jej łóżku, Hermiona zaczęła się mu przyglądać. Dała mu eliksiry i czekała aż się wybudzi. Nie zamierzała krzyczeć, bo już się na nim tego dnia wyżyła, i to wystarczająco.
-Hermiona - obudził się z tymi słowami na ustach. Był ledwo żywy. Hermiona podeszła do niego pocałowała go
- Przepraszam - i szybko uciekła. Ten na nowo zemdlał.
Gdy Draco znów się obudził, nie wiedział, czy Hermiona pocałowała go naprawdę, czy tylko mu się tak wydawało. Jednak, gdy zobaczył jedzenie, szybko zapomniał o Hermionie. Jadł jak gdyby nigdy jedzenia nie widział. Był bardzo słaby po ostatnich przejściach. Crucio z ust Hermiony zabrzmiało po raz pierwszy. Zwykle robiła pokaz krwi lub złamania, a budził się cały i zdrowy, tym razem było inaczej. Pocałunek. To już cos musiało znaczyć! Jednak Draco nie wiedział, co ma robić... Hermiona pewnie miała już co do niego plany. Lecz ona się nie zjawiła. Czekał na nią cały dzień. Siedział skulony, oparty o łóżko. Siedział i czekał długo. Nie wiedział, że po jej przedstawieniu Hermiona była zmuszona przez ojca, do wykonywania kar na nieposłusznych dzieciach z czystokrwistych rodzin. Hermiona robiła to bez cienia zawahania. Była oddana, ale też sprawiało jej to przyjemność. Była w końcu zła do szpiku kości przez rodowód. Gdy jej zajęcie skończyło się, pobiegła do Draco. Nie chciałam cię wyzywać. Chciała go postraszyć, lecz ten siedział skulony. Zrobiło się jej jakoś dziwnie... Przykro ? Nie, to niemożliwe!
- Draco - powiedziała o zadziwiająco miłym tonie głosu.
- Hermiono, czekałem, aż przyjdziesz, co robiłaś? – zapytał, a Hermionę zatkało. Czekał?
- Torturowałam nieposłuszne dzieci - powiedziała i nagle Draco dostał w policzek ręką Hermiony
- Hermiona - powiedział cicho – przepraszam, że go niezabiłem
- Nie masz prawa, by przepraszać, było to zrobić i tyle!
- Hermiono - powiedział cicho, ale wiedział, że zaraz dostanie, dlatego powiedział to bardzo cicho
- Zamknij się, nie dość ci tego, co już dostałeś!? Chcesz Jeszcze?! - i wyciągnęła różdżkę, ale tym razem jej ręka trochę się trzęsła - znów mam ci przywalić zaklęciem?! – krzyknęła, lecz nie wypowiedziała żadnego zaklęcia. Stała sięsłaba przez niego. I to ja rozwścieczyło.
- Robię się słaba przez ciebie! Płakałam! Łzy są złe! - krzyczała dalej Hermiona, a Draco nie wiedział, co robić... Martwił się o nią, myślał o niej. Nie był poza budynkiem tego cholernego domu odkąd tego nie zrobił. Ona wiedziała! Ona go tam zostawiła. Ona go tam przetrzymuje, a on nie może jej się przeciwstawić. To jest jego kara. Kara, że musi widzieć, jak jego przyjaciółka z przeszłości bije go i katuje codziennie. To jego życie. Jego i jej. Ona go tam zostawiła, ponieważ on zwali sprawę, a ona nie chciała, żeby on umarł. Nie wiedziałajeszcze do końca, dlaczego, ale on wiedział. Kochali się. Kochali się od samego początku. Ale za puzno to zrozumieli...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń* późno ;)
UsuńGenialna miniaturka! Zła Hermiona, której uczucia tak dobrze odzwierciedliłaś i ten biedny Draco <3
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się, interesująca i ze świetnym zakończeniem.
~ Pozdrawiam, Nicole
Dziekuje bardzo! Komentarze sa tak wazne! Dziekuje!
UsuńNawet jak zabetowane to i tak beznadziejne. Szczerze
OdpowiedzUsuńBłąd w tytule.
OdpowiedzUsuń